|
Wreszcie nadszedł dzień na który tak długo czekałem. Mogłem wreszcie ruszyć w drogę ku nowej przygodzie. W piątkowe popołudnie 30 marca wyjechałem pociągiem do Warszawy, gdzie zatrzymałem się na noc u Michała. Do późnej nocy trwało przepakowywanie plecaków i rozmowy o naszym wyjeździe. Sprawdziliśmy jeszcze w internecie prognozę pogody dla Nowego Jorku i udaliśmy się na krótki odpoczynek. Krótki, bo spaliśmy niecałe 3 godziny. W sobotę pobudka wczesnym rankiem i wyjazd na Lotnisko Okęcie. Nieco zaspani ale spragnieni przygody nie mogliśmy się już doczekać godziny odlotu. Wsiedliśmy do samolotu linii Lufthansa i wprawdzie z dwudziesto minutowym opóźnieniem, ale odlecieliśmy do Frankfurtu nad Menem. Blisko dwie godziny przyjemnego lotu minęły bardzo szybko. Na lotnisku bez problemu przedostaliśmy się z jednego terminalu na drugi. Ułatwia to bardzo dobre oznakowanie oraz bezobsługowa kolejka składająca się z dwóch wagoników, która kursuje pomiędzy terminalami. Na lotnisku we Frankfurcie musieliśmy troszkę poczekać na kolejny samolot, który miał nas zabrać już bezpośrednio do Nowego Jorku. Usiedliśmy sobie przy stoliku z widokiem na płytę lotniska, skąd mogliśmy obserwować startujące i lądujące samoloty. Przy okazji zrobiliśmy pierwsze notatki oraz wymieniliśmy się z Michałem ważnymi informacjami, z których mieliśmy jednak nadzieję nie korzystać podczas naszej wyprawy. Chcieliśmy jednak mieć pewność, że gdyby któremuś z nas coś się stało, to współtowarzysz podróży będzie miał "pod ręką" wszystkie najważniejsze informacje. Zapisaliśmy nawzajem swoje numery ubezpieczenia, telefony kontaktowe do firmy ubezpieczeniowej oraz do rodziny w Polsce i w USA. Ustaliliśmy też zasadę, że jeżeli podczas trwania wyprawy gdzieś się zgubimy, to spotykamy się w miejscu gdzie po raz ostatni byliśmy razem. Rozmawialiśmy też o tym, jak to będzie podczas naszej podróży i jakie miejsca odwiedzimy. Mówiliśmy o truskawkach, które mieliśmy zamiar zjeść pod koniec naszej wyprawy - w San Francisco, gdzie akurat pod koniec kwietnia rozpoczyna się sezon na te owoce. Jak się później okazało truskawki mieliśmy okazję zjeść znacznie wcześniej, ale świadczy to tylko o tym jak zaskakujące potrafi być podróżowanie. Tymczasem nadszedł czas odlotu naszego samolotu. Mieliśmy miejsca przy oknie, więc w czasie lotu mieliśmy okazję oglądać z góry Wyspy Brytyjskie, Ocean Atlantycki, Grenlandię i Kanadę. Bardzo spokojny lot zakończył się gładkim lądowaniem na płycie lotniska JFK w Nowym Jorku.
|