|
Tekst: Michał Paszkowski Waszyngton 05.04.2001 Zaledwie 3,5h wystarczyło, by przenieść się do stolicy. To drugi etap z dziesięciu zaplanowanych w czasie tej wyprawy. O ile w NYC mieliśmy przedwiośnie, to tu w Waszyngtonie pełnia wiosny. Trafiliśmy dokładnie w okres kwitnienia słynnych waszyngtońskich wiśni. I had a dream Słowa te piszę stojąc
dziesięć metrów od fasady Capitolu. Stoimy tu na wzgórzu, patrząc
na to miasto, nieśmiało oświetlane przez wschodzące słońce. To
cudowne uczucie stać tu i spoglądać jak budzi się do życia
Waszyngton. Po drugiej stronie dwumilowego Mall stoi Monument Lincolna.
To z tego miejsca Waszyngton to miasto postaci charyzmatycznych, takich właśnie jak M.L. King, ale również J.F. Kennedy. Odwiedzając narodowy cmentarz Arlington w Waszyngtonie prędzej czy później natrafimy na groby rodziny Kennedych. W miejscu pochowku prezydenta Kennediego nie trzeba właściwie żadnych tablic informacyjnych. Tu po prostu czuje się, kim ten człowiek stał się dla tego narodu. Miasto kwitnących wiśni Nie podejmuje się nawet
próby opisania Waszyngtonu przeżywającego eksplozję wiosny. Początek
kwietnia, to okres kwitnienia tysięcy drzewek owocowych, w których skąpana
jest Czas ruszać dalej. Z dworca autobusowego w Waszyngtonie przedostajemy się do Miami. To ponad 2000 kilometrów i powinno nam zająć 25 godzin. Bilet sieciowy okazał się trafionym pomysłem za 21 dni zapłaciliśmy 256$ i rzeczywiście wchodzimy z tym biletem do dowolnego autobusu.
|