|
Tekst: Michał Paszkowski Nowy Jork 04.04.2001 Czas leci. Manhattan stał się dla nas kolejną swojską "wioską", w której znamy każdy zakątek. Dziś w nocy jedziemy już do Waszyngtonu. Potem zgodnie z planem do krainy aligatorów. Financial District Jest 8.50. Michał i Asia
w drodze do pracy podrzucają nas na Dolny Manhattan - dzielnicę
finansowa. Idziemy na WALL STREET. Giełda nowojorska dla kogoś, kto
fascynuje się tą tematyką jest jakby Mekką. Mimo że w tej części
miasta byliśmy po raz pierwszy, to bez żadnej mapy i przewodnika
odnalazłem słynny budynek giełdy. Było jeszcze przed otwarciem
sesji, więc mnóstwo brokerów w niebieskich fartuchach kręciło się
na ulicy przed wejściem, paląc papierosy i rozmawiając. Za piętnaście
minut cały świat finansowy zacznie się wpatrywać w monitory
przekazujące notowania z miejsca, w którym stoimy, niczym orkiestra w
swojego dyrygenta. Kilka minut potem znajdujemy się wewnątrz obserwując
z góry parkiet. Rozlega się dźwięk dzwonka i na wszystkich możliwych
ekranach zaczynają płynąć tysiące cyferek. Nikt nie biega, nikt nie
macha rękoma. Kilkuset facetów w kolorowych mundurkach stoi i zapamiętale
zapisuje cos w swoich notesikach. Wygląda to raczej jak konkurs
wypisywania mandatów, przy czym po wypisaniu jednego należy jak
najszybciej rzucić go pod siebie i zacząć pisać nowy... Inwazja wiewiórek Nareszcie słońce. Wylądowaliśmy więc w Central Parku, aby powylegiwać się na ławkach. Gdziekolwiek się nie spojrzy widać szperające w leżących liściach szare, amerykańskie wiewiórki. Niewiele trzeba mi było, żeby zamienić się w cztero-letniego chłopca. Pokusa pościgania się z amerykańskimi wiewiórkami była tak duża, że po kilku minutach ku zdumieniu Arka biegałem po Central Parku ganiając wiewiórki... cóż..
Tekst: ArekAdamski Odgłosy miasta Ulice Nowego Jorku wypełnia hałas poruszających się samochodów. Z każdej strony dobiegają odgłosy klaksonów, zagłuszane co jakiś czas przez syreny karetek, straży pożarnej lub policji. Najlepszym miejscem na ucieczkę przed hałasem pędzącego miasta jest zielona oaza Central Parku. Sami słyszeliśmy jak niektórzy turyści z Polski zwą to piękne miejsce lasem. Wracamy na zatłoczone chodniki i po chwili schodzimy w podziemia miasta - na stację metra. Zaskakuje nas, że w wagonach metra poza godzinami szczytu jest dziwnie cicho. Nikt nie zwraca uwagi na pozostałych pasażerów - to sposób na unikniecie zaczepki. Po kilku dniach spędzonych w Nowym Jorku zaczynamy przypominać jego mieszkańców. Przez przejścia dla pieszych przechodzimy na czerwonym świetle - razem z pędzącym tłumem przeciskamy się pomiędzy samochodami. Byle szybciej i łatwiej.
|