|
Tekst: Arek Adamski Tucson 14-15.04.2001 Po zwiedzaniu dużych miast przyszedł czas na zmianę w "menu" naszej wyprawy. Dotarliśmy do Arizony, gdzie przywitał nas pustynny klimat i kaktusy. Zatrzymaliśmy się w mieście Tuscon, które przez 360 dni w roku ma słoneczną pogodę. Dla nas też świeciło słońce. W drodze do Arizony Opuszczając Teksas nawet
nie przypuszczaliśmy, że coś nowego może nas spotkać w trakcie
nocnych przejazdów autobusami. W środku nocy, na autostradzie patrol
urzędników emigracyjnych zatrzymał nasz autobus. Dokładnie
sprawdzano paszporty. Okazało się, że jednemu z pasażerów brakowało
odpowiednich dokumentów. To młody Meksykanin, którego poznaliśmy
jeszcze w Dallas. Nie znał angielskiego, wiec trudno się nam
"rozmawiało", ale Nad ranem przejeżdżaliśmy przez El Paso, które widoczne było z daleka, rozświetlone niezliczonymi światłami. Stąd już blisko do Meksyku. Na dworcu autobusowym większość pracowników stanowią Meksykanie, a wszystkie informacje podawane są w dwóch językach: angielskim i hiszpańskim. Nawet kierowcy autobusów znają hiszpański. Przejeżdżając przez krótki odcinek Nowego Meksyku docieramy do Arizony. Hostelowe życie Tak jak i w innych
miastach, tak i w Tuscon zatrzymaliśmy się na noc w hostelu. Nocleg w
6- lub 8-osobowych pokojach ma swoją zaletę (niska cena), ale i wadę
(towarzystwo innych osób). Na ogół w hostelach panuje rodzinna
atmosfera i jest w nich spokojnie i miło. Ciekawym
"zjawiskiem" Gdzie jak gdzie, ale w Tuscon nie spodziewaliśmy się spotkać Polaków. Tymczasem właśnie jedną ze stałych mieszkanek hostelu jest starsza kobieta pochodząca z Polski. Przyjechała do Tuscon ze względu na suchy klimat, który dobrze wpływa na jej zdrowie, a mieszka w hostelu, bo tak jest najtaniej. Płaci tak jak pozostali goście 16$ za dzień, ale ma mały pokoik tylko dla siebie. Rowerowy maraton z kaktusami Po wschodniej i
zachodniej części miasta znajduje się podzielony na dwie części
Park Narodowy Saguaro. Wypożyczyliśmy rowery i przejeżdżając niemal
przez całe miasto dotarliśmy do wschodniej części parku. Pokonaliśmy
kilkunastokilometrową trasę prowadzącą przez park, gdzie mieliśmy
okazję zobaczyć kwitnące kaktusy i inne pustynne rośliny.
Najbardziej podobały nam się wysokie kaktusy, które w niektórych
miejscach występowały tak licznie, że tworzyły Fantastyczne widoki, różnorodna roślinność oraz małe zwierzątka były nagrodą za całodniową wycieczkę rowerową, podczas której przejechaliśmy około 70 km górskimi rowerami o nie najlepszej jakości. To był przedsmak przygody z naturą, bowiem ruszamy na północ do miasta Flagstaff, z którego dostaniemy się do Wielkiego Kanionu.
|