|
Tekst: Michał Paszkowski Przez ostatnie 48 godzin spaliśmy z Arkiem po dwie i pół godziny. Kiedy w piątek po 18 wyszedłem z biura mieszczącego się w centrum Warszawy, nie bardzo wierzyłem, że następny dzień spędzę w Nowym Jorku. O 6.40 w sobotę zgodnie z planem siedzieliśmy już w samolocie na warszawskim Okęciu. Kilka godzin później "siadaliśmy" na lotnisku JFK w Nowym Jorku. Przemyt Coca Coli do USA Byliśmy przekonani, że Amerykanie wpadli w panikę i w związku z Pryszczycą i BSE nie przewieziemy żadnej żywności. Ja jak zwykle przed podróżą wypełniłem plecak słodyczami, chipsami i colą (minimum egzystencjalne), więc przy odprawie ćwiczyłem pokerową minę. W końcu Coca Cola w Europie regularnie odkrywa zdziwioną pleśń na swoich opakowaniach, wpisując się w obraz Europy wszelkich możliwych zaraz. Okazało się, że moglibyśmy spokojnie przewieźć świniaka w plecaku, a kieszenie powypychać mączką kostną. Nikt się specjalnie nami nie interesował na lotnisku. Kilka minut i byliśmy już w samochodzie mknącym przez Brooklyn. Z lotniska odbierają nas Asia i Michał. Michał z Arkiem spędzili pół dzieciństwa razem i mimo wielu lat rozłąki zachowują się razem, jakby widzieli się ostatni raz wczoraj. Jedziemy do ich mieszkania na Brooklinie. Pierwsze minuty na kontynencie amerykańskim. Samochody inne, ale drogi jakby polskie. Dziury w rozmiarze iście amerykańskim. Brooklyn Boogie Zajeżdżamy jeszcze po
zakupy do polskiego sklepu "Baleron". Neon nad sklepem to biały
napis BALERON na czerwonym tle. Po obu stronach napisu ORZEŁ BIAŁY W
KORONIE. To typowy polski sklep... cóż polski sklep jaki jest każdy
widzi.
Truskawki nad Atlantykiem Jesteśmy zmęczeni, więc
nawet nikt nic nie planuje na dziś. Jednak przed 18.00 pada pomysł, żeby
odwiedzić Rodziców Michała na Staten Island, jednej z wysp Nowego
Jorku. Jedziemy. Niespodzianka na koniec dnia Nasza wizyta u rodziców Michała dobiega końca, czujemy, że baterie nam się już wyczerpują. I wtedy Michał z Asią rzucają nieśmiały pomysł: "Może wracając przejedziemy koło Manhattanu, to zobaczycie go nocą." To co kryło się pod tymi słowami przeszło nasze wyobrażenie. Po kilku chwilach przed naszymi oczami zaczęła się wyłaniać oświetlona tysiącami świateł sylwetka Manhattanu. Pomysł rzucenia okiem na Manhattan z sekundy na sekundę zamienił się w wielki "rajd" ulicami Nowego Jorku. Most Brookliński, Time Square, bliźniacze wieże World Trade Center - zwane tu "jedenastkami". To był jakby baśniowy rejs w morzu świateł gigantycznych budowli. Ta noc przyniosła nam jedne z najbardziej niesamowitych i niezapomnianych chwil naszego życia. To co czuje się "płynąc" ulicami stolicy świata, zatopionej w mroku pozostaje w człowieku na zawsze, zmieniając jego sposób widzenia.
|