USA

Przygotowania

 

Data
31.03 - 28.04.2001

 

 

USA

 

 

 

Napisz do mnie
arek@adamski.pl

 

 

Przygotowania do wyprawy przebiegały w kilku etapach i jak na takie przedsięwzięcie były trochę nietypowe. Miałem wyruszyć na miesięczną wyprawę z Michałem, którego poznałem przez internet. Od wakacji 2000 roku utrzymywaliśmy kontakt e-mailowy. Udało nam się w ten sposób określić zarys wyprawy i ustalić miejsca, które chcemy zobaczyć.

Jesienią 2000 roku zaczęliśmy nasze starania o wizy do USA. Wiedzieliśmy, że musimy to załatwić na kilka miesięcy przed wyjazdem, ze względu na długie oczekiwanie na rozmowę z konsulem w Ambasadzie. Wyrobiłem sobie również nowy paszport, ponieważ stary straciłby ważność za kilka miesięcy. Przez cały czas zbieraliśmy informacje o miejscach które chcieliśmy zobaczyć i o tym, co będzie nam niezbędne podczas naszej podróży po Stanach.

Nasz wyjazd zaplanowaliśmy na 31 marca 2001 roku, a powrót na 27 kwietnia. W takich też terminach mieliśmy zarezerwowane bilety lotnicze w biurze Usit Campus. O ile jednak Michał miał już wizę na początku roku, to ja miałem wyznaczoną rozmowę z konsulem dopiero na 12 marca. Niestety bilety musieliśmy kupić najpóźniej 10 marca ponieważ wtedy to kończył się czasMoja karta EURO 26 rezerwacji (który i tak udało się Michałowi trochę przesunąć) naszych biletów. Nie mieliśmy więc wyjścia - musieliśmy kupić bilety jeszcze przed moją wizytą w konsulacie USA. To było wykalkulowane ryzyko ponieważ z jednej strony bilety były w korzystnej cenie, a z drugiej strony było mało prawdopodobne, że mógłbym nie dostać wizy.

10 marca pojechałem do Warszawy, gdzie pierwszy raz spotkałem się z Michałem. Udaliśmy się do biura podróży Usit Campus kupić bilety na samolot. Jeszcze tylko szybkie wyrobienie legitymacji EURO 26 i już mogliśmy nabyć bilety  ze zniżką studencką. Wybraliśmy najtańsze możliwe połączenie które oferowały linie lotnicze Lufthansa. Mieliśmy bilety na wylot z Warszawy do Nowego Jorku z przesiadką we Frankfurcie nad Menem i powrotne bilety z San Francisco do Warszawy, również z przesiadką we Frankfurcie nad Menem. Przy okazji spotkania w Warszawie mieliśmy jeszcze trochę czasu na przedyskutowanie spraw dotyczących naszej wyprawy i na  dopracowanie ostatnich szczegółów.

12 marca udałem się do Ambasady USA w Krakowie. Długie oczekiwanie przed Ambasadą nie było zbyt przyjemne, ale już samą rozmowę z konsulem wspominam bardzo miło. Pierwsze pytanie konsula to czy mam zaproszenie - nie miałem takowego ponieważ uznałem że i tak nie będzie mi potrzebne. Jeszcze w 1996 roku po powrocie z wakacji w Nowym Jorku stawiłem się w konsulacie, gdzie dostałem pisemne potwierdzenie o moim powrocie w terminie (gdy pierwszy raz dostałem wizę zawarłem z panią konsul ustną umowę, że wiza jest na pół roku ale ja jadę tylko na 2 miesiące i po powrocie stawiam się w konsulacie). Wiedziałem, że z tym zaświadczeniem nie będę miał problemów z dostaniem wizy po raz drugi.

Pokazałem oczywiście konsulowi to zaświadczenie oraz opowiedziałem że mam zamiar w miesiąc przejechać autobusami Greyhound-a przez USA. Pan konsul pytał mnie jeszcze o to gdzie pracuję, czym się zajmuję oraz ile zarobiłem w ubiegłym roku. Odpowiedziałem, że nie wiem ile zarobiłem w ubiegłym roku (bo nie pamiętałem), ale wiem ile mam pieniędzy przeznaczonych na wyjazd - podałem kwotę. Pokazałem jeszcze zaświadczenie z pracy o zarobkach i zatrudnieniu na cały etat oraz zeznanie podatkowe za ubiegły rok.

Cała rozmowa prowadzona po angielsku trwała zaledwie kilka minut. Wizę oczywiście dostałem, a pan konsul już chciał się ze mną pożegnać, lecz zagadnąłem jeszcze o to, czy tą wizę dostanę na 10 lat. Pan konsul chciał wiedzieć po co mi wiza na 10 lat. Odparłem, że za dwa lub trzy lata chcę pojechać na Alaskę. No i w tym momencie zaczęła się żartobliwa wymiana zdań. Pan konsul z uśmiechem pyta mnie, czy na tą Alaskę to pojadę w ziemie. Odparłem, że tylko i wyłącznie latem. Na co pan konsul zadał kolejne podchwytliwe pytanie - czy w takim razie chcę jechać na tą Alaskę na 10 lat. Rozbawiony odpowiedziałem, że tylko na dwa lub trzy miesiące. I jak nie trudno się domyśleć dostałem to czego chciałem. Kolorowa naklejka ważna przez 10 lat znalazła się w moim paszporcie.

Gdy już mieliśmy wizy oraz bilety na samolot pozostało nam do załatwienia jeszcze kilka rzeczy. Dla własnego komfortu wykupiłem międzynarodowe ubezpieczenie kosztów leczenia i następstw nieszczęśliwych wypadków. Wprawdzie podobne ubezpieczenie zawiera karta Euro 26 ale w tejKorzystaliśmy z przewodników wydawnictwa Pascal kwestii lepiej mieć jedno ubezpieczenie więcej niż później ponosić wysokie koszty. Jeżeli chodzi o finanse to zabrałem ze sobą kilkaset dolarów w gotówce oraz kartę płatniczą Visa Classic, którą wyrobiłem sobie dużo wcześniej.

Jedną ze spraw jakiej nie udało nam się załatwić po naszej myśli były bilety autobusowe. Początkowo chcieliśmy kupić bilet sieciowy na autobusy Greyhounda jeszcze w Polsce, ale okazało się to kłopotliwe i zdecydowaliśmy, że kupimy te bilety w Nowym Jorku. Sprawdziliśmy przez internet cenę tych biletów w USA i była nawet nieco niższa niż w Polsce.

Zarówno podczas przygotowań do wyjazdu jak i w trakcie naszej wyprawy korzystaliśmy z przewodników wydawnictwa Pascal: "USA część wschodnia" oraz "USA część zachodnia".

W przeddzień wyjazdu pozostało jeszcze tylko spakowanie plecaka i już mogłem ruszać w drogę ku nowej przygodzie.

 

 

<<< Wstecz                                                                                                            Dalej >>>